Ostatnio pisaliśmy o tym, dlaczego psychoterapia czasem nie działa. Opisaliśmy w niej trzy źródła zakłóceń procesu terapeutycznego, które warto znać. Dzisiaj zastanawiamy się, kiedy przerwać terapię, a konkretniej – czy niepowodzenie w terapii jest zawsze wskazaniem do jej natychmiastowego przerwania.
Kiedy przerwać terapię
Nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie, co może być rozczarowujące dla większości osób stojących przed tym dylematem. Gdyby nie wątpliwości, decyzje można by było podejmować łatwo i bez lęku, prawda? Prawda, jednak brak wątpliwości słono kosztuje, utrudnia relację z rzeczywistością, która rzadko bywa czarno-biała.
Można na przykład mieć ochotę zakończyć relację terapeutyczną, kiedy nie czuje się zrozumienia lub kiedy psychoterapia nie pomaga złagodzić objawów. Warto się wtedy zastanowić, czy w relacji terapeutycznej nie odtwarzają się pewne wzorce kończenia relacji, których doświadczyliśmy wcześniej. Niektórzy na przykład muszą pozbawić relację wartości zanim się z kimś pożegnają, bo inaczej nie mogą znieść cierpienia związanego z rozstaniem. Inni nie mogą wytrzymać jakiegokolwiek przywiązania, bo spodziewają się, że nie są godni miłości i wkrótce zostaną porzuceni. Oczywiście Ziemia ma różnych lokatorów i z pewnością znajdą się na niej kiepscy terapeuci, przy których trudno jest się rozwijać i lepiej brać nogi za pas. Czasem może się tak zdarzyć, przed uznaniem tego wyjaśnienia za satysfakcjonujące można też rozważyć inne opcje. Przypisując odpowiedzialność za swoją sytuację tylko innym ludziom czy okolicznościom zewnętrznym łatwo przegapić to, na co ma się wpływ.
Nieporozumienia jako okazja do odnalezienia się na nowo
Daniel Stern rozwiną ciekawą koncepcję na temat relacji matki z niemowlęciem. Jego pomysł przydaje się w rozumieniu dorosłych, bo w każdym z nas jest niemowlę, którym kiedyś byliśmy. Stern zauważył, że w relacji między matką, a niemowlęciem ciągle dochodzi do zakłóceń i nieporozumień, z których wystarczająco dobra matka potrafi się w końcu wydobyć. Matka początkowo zdezorganizowana żądaniami dziecka odnajduje wewnętrzny spokój i dzięki temu reguluje emocje swojego niemowlęcia. Dziecko reaguje na spokój matki i daje się w końcu nakarmić.
Momenty zakłócenia w terapii są nieodzowną częścią procesu, to wydobywanie się z nich decyduje o powodzeniu całego przedsięwzięcia. Kontakt z terapeutą, który nie ustaje w wysiłkach i pomimo licznych nieporozumień nadal stara się dotrzeć do pacjenta może być doświadczeniem sprzyjającym zmianie, o ile pacjent zdoła dostrzec wysiłki terapeuty. Może się zdarzyć, że ten wysiłek będzie zbyt duży dla obu stron, ale jeśli uda się sprostać wyzwaniu, psychoterapia najpewniej ruszy z kopyta.
Czego można oczekiwać od psychoterapii
Kiedy psychoterapia nie działa warto czasem urealnić oczekiwania. Terapia nigdy nie uwolni nas od bólu istnienia. Czasem może wręcz sprawić, że będziemy go doświadczać wyraźniej, będziemy go bardziej świadomi. Dzięki psychoterapii będziemy lepiej radzić sobie z lękiem, lepiej rozpoznawać jego źródło, psychoterapia może pomóc nam zmienić dialog wewnętrzny i sprawić, że będziemy dla siebie bardziej życzliwi. Nie uwolni nas jednak od cierpienia.
Czy w takim razie warto się tak wysilać? Czy warto wydawać pieniądze żeby konfrontować się z tymi częściami siebie, które z ważnych powodów pozostawały dotąd w ukryciu? Niektórych drzwi lepiej nie otwierać, każdy kto w to wątpi powinien odświeżyć sobie mit o puszce Pandory… Czy warto podejmować takie ryzyko?
Nie wiem. Odpowiedź może być inna dla każdego.
Jeśli zastanawiasz się, co można zyskać na psychoterapii, rzuć okiem na poniższy cytat. Marion Woodman była niegdyś tak sparaliżowana strachem, że trudno jej było nawiązywać relacje. Moment wglądu przeżyła, gdy po raz drugi rozwinęła się u niej choroba nowotworowa. Po psychoterapii tak opisuje swoje doświadczenia:
„Nie istnieje ścieżka do egzystencji wolnej od bólu. Tamtej nocy wiedziałam, że nie otrząsnęłam się jeszcze z bólu, którego doświadczyłam jako małe dziecko, ale w porządku… To mnie nie zatrzyma. Noszę to w sobie. Zrobiłam wszystko co mogłam by uleczyć rany, ale trauma z dzieciństwa jest wpisana w nasze komórki i nigdy nie zdołamy się od niej całkowicie uwolnić. Gdy coś poruszy nasze rany pojawi się ból. Tym już się jednak nie przejmuję. Tak po prostu jest, i wiem, że nie zmieni tego żadna analiza, choćby nie wiem jak długa. Prawie każdy nosi w sobie jakieś rany; czasem nasze niezaleczone rany mogą wzbogacać nasze życie. Jeśli idę do teatru na sztukę Szekspira, moje ciało czuje jej treść swoimi ranami, i nie zamieniłabym na nic tego rezonansu. Jeśli ból nas paraliżuje, pojawia się problem. Jeśli nie, sprawia, że balansujemy na granicy, czujni, w pełni uczestnicząc w życiu.”
Daniela F. Sieff „Jak uporać się z naszą traumą” Teofrast, Kielce 2020
Bibliografia:
Cierpiałowska L. Sęk H. ( 2016) Psychologia kliniczna. Warszawa: PWN.
Stern, D. N. (1985). The interpersonal world of the infant. New York: Basic Books.
Stern, D. N. (1995). The motherhood constellation. A unified view of parent infant psychotherapy. New York: Basic Books.